Wycieczka
SWAP do Włoch, cz. 3 (21-24 maja 2014)
Po pamiętnej audiencji na
Placu Św. Piotra w Watykanie 21 maja, opuściliśmy Rzym kierując się ponownie
na Południe Włoch. Na obrzeżach Rzymu ponownie odwiedziliśmy polski sklep,
gdzie zaopatrzyliśmy się na drogę w polskie produkty żywnościowe.
Jadąc autostradą w kierunku
Neapolu mijaliśmy widoczny jak na dłoni potężny masyw górski Monte Cassino,
rozciągający się od góry klasztornej, aż po najwyższy szczyt Monte Cairo.
Tym razem nie mieliśmy czasu, aby choć na chwilę zajechać do miasta Cassino,
ponieważ chcieliśmy jeszcze tego samego dnia obejrzeć wykopaliska w starożytnych
Pompejach, położonych w okolicach Neapolu. Śpieszyliśmy się bardzo, bo
kasy z biletami zamykano tam o godz. 18:00, a zabytkowe ruiny można było
zwiedzać do godz. 20:00. Przyjechaliśmy dosłownie w ostatniej chwili, bo
już zamykano kasy. Gdy bilety zostały kupione, wszyscy odetchnęliśmy z
wielką ulgą i bez pośpiechu poszliśmy zwiedzać antyczne Pompeje, a właściwie
to co z nich pozostało po kataklizmie z 79 r. n. e., kiedy to zostały zasypane
przez popioły po wybuchu wulkanu Wezuwiusz. Wieczorna pora na zwiedzanie
okazała się bardzo dogodna, ponieważ nie było już tłumów turystów, a chylące
się ku zachodowi słońce stwarzało świetne warunki do fotografowania, z
czego skrzętnie korzystaliśmy, tym bardziej, że sceneria była wyjątkowa.
Na drugi dzień 22 maja,
po nocy spędzonej w małym czystym hotelu niedaleko Neapolu, pojechaliśmy,
a właściwie popłynęliśmy na legendarną, słynącą z urody wyspę Capri, na
której w czasach antycznych w porze letnich upałów chronili się cesarze
Rzymu.
Wieczorem wracając do hotelu,
jechaliśmy po wąskich uliczkach Neapolu, gdzie przepisy drogowe, zwłaszcza
dla motocyklistów są pojęciem czysto iluzorycznym. Tamtejszych mieszkańców
zupełnie nie dziwi fakt, że motocykliści jeżdżą nawet po chodnikach (!)
z wielką zręcznością wymijając spacerujących ludzi, jak i innych motocyklistów
jadących z naprzeciwka.
23 maja z samego rana
wyruszyliśmy w dalszą podróż na południe, kierując się w stronę wybrzeża
Adriatyku. Naszym pierwszym celem była Matera, antyczne miasto słynące
z domów, których fasady są murowane, a mieszkania zostały wykute w skale.
To niezwykłe miasto swoim wyglądem praktycznie nie zmieniło się od 2 tysięcy
lat. Nic też dziwnego, że znany hoollywoodzki aktor i reżyser Mel Gibson,
tutaj właśnie realizował zdjęcia do swojego głośnego filmu "The Passion
of the Christ" ("Pasja").
Pod wieczór dojechaliśmy
do kolejnego celu naszej wycieczki, który okazał się być niespodzianką
przygotowaną dla nas przez Mariusza Jackowskiego - naszego przewodnika,
opiekuna i kierowcę w jednej osobie. Tą niespodzianką okazało się "kosmiczne"
miasto Alberobello, często nazywane tak ze względu na unikatowe stożkowate
domy ("trulli"), zbudowane z kamiennych łupków, powszechnie występującego
miejscowego budulca. Zespół tych niezwykłych domów, podobnie jak antyczna
Matera, wpisany został na listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO.
Po noclegu w Alberobello,
z rana 24 maja ubraliśmy się w SWAP-owskie uniformy pojechaliśmy do Casamasima,
gdzie w miejscowej kwiaciarni mieliśmy odebrać zamówiony wieniec. Kwiaciarki
miały problem, bo nie miały biało-czerwonych szarf, które miały być ważnym
elementem wystroju wieńca. W końcu poradziły sobie w bardzo prosty sposób
odcinając zieleń z trójkolorowej włoskiej szarfy, której spory zapas miały
pod ręką. Mistrz Pityński stwierdził, że na wieńcu brakuje jeszcze polskiego
orła. Ale skąd go wziąć? Mistrz nie odpowiedział, poprosił kwiaciarki o
kawałek białej materii i nożyczki. Po krótkiej chwili, ku zdumieniu nas
wszystkich a najbardziej Włoszek, wyciął z materii polskiego orła w koronie,
którego umieszczono na wieńcu zrobionym z biało-czerwonych kwiatów. Z tak
udekorowanym wieńcem pojechaliśmy na Polski Cmentarz Wojskowy z czasów
II wojny światowej, który położony jest na obrzeżach miasta wśród rozległych
winnic.
W Cassamasima w latach
1944-1946 znajdował się centralny szpital 2 Korpusu Polskiego, do którego
przywożono ciężko rannych żołnierzy spod Monte Cassino i innych pól bitewnych.
Niestety, wielu z nich nie udało się uratować i zostali pochowani na utworzonym
wojskowym cmentarzu. Chowano na nim również polskich żołnierzy zmarłych
w innych szpitalach, np. w Neapolu. Jednym z nich był major Henryk Sucharski
b. dowódca obrony Weterplatte we wrzesniu 1939 r., a od stycznia 1946 roku
dowódca 6 Batalionu Strzelców Karpackich w 2 Korpusie Polskim we Włoszech,
który zmarł na zapalenie otrzewnej w brytyjskim szpitalu wojskowym w Neapolu
30 sierpnia 1946 r. Jego prochy po ekshumacji w 1971 roku zostały przewiezione
do Polski i pochowane z honorami wojskowymi 1 września na Westerplatte.
Na Polskim Cmentarzu Wojskowym
w Casamassima pochowano także polskich lotników, którzy powracając z lotów
bojowych polegli na południu Włoch. Ogółem na tej nekropolii spoczywa obecnie
430 polskich żołnierzy różnych wyznań: katolicy, prawosławni, mojżeszowi
i jeden muzułmanin. Obok polskich cmentarzy wojennych na Monte Cassino,
w Loreto i Bolonii, również i ten w Casamassima można zaliczyć do ostatnich
cmentarzy II Rzeczypospolitej.
Po niezapowiedzianym przyjeździe
zastaliśmy zamkniętą bramę wejściową na cmentarz. Nasz przewodnik skontaktował
się z władzami miejskimi i po 10 minutach oczekiwania przyjechał dowódca
miejscowych karabinierów w stopniu kapitana, a chwilę po nim dozorca cmentarza
z kluczami do bramy. Kapitan karabinierów był wobec nas bardzo uprzejmy.
Okazało się, że tydzień temu uczestniczył w uroczystości odsłonięcia pomnika
gen. Andersa w Cassino (!), i teraz gdy usłyszał, że polscy weterani czekają
przed bramą cmentarza w Cassamasima, natychmiast przyjechał. Wkrótce nas
jednak pożegnał, bo musiał wracać do swoich obowiązków.
Po wejściu na cmentarz podeszliśmy
pod kamienny ołtarz polowy i u stóp Matki Boskiej
Ostrobramskiej złożyliśmy
wieniec i oddaliśmy hołd wszystkim żołnierzom spoczywającym w tym miejscu.
Będący z nami 10-letni Michał Pityński obok wieńca złożył garść czerwonych
maków, które zerwał na poboczu drogi prowadzącej na cmentarz. Długo chodziliśmy
pomiędzy rzędami grobów, odczytując nazwiska zmarłych żołnierzy. Na koniec
wszyscy wpisaliśmy się do pamiątkowej księgi cmentarnej, pod rysunkiem
autorstwa mistrza Andrzeja Pityńskiego nawiązującym do bitwy pod Monte
Cassino.
Nasz przewodnik i opiekun
przyznał się, że dzięki nam pierwszy raz był w tym miejscu, które go urzekło.
Zapewnił nas, że jeżeli kiedykolwiek w przyszłości będzie w tych okolicach
z jakaś polska grupą, to obowiązkowo przywiezie ją na ten cmentarz.
Z Casamassima pojechaliśmy
do pobliskiego, nadmorskiego miasta Bari, gdzie w starej romańskiej
bazylice św. Mikołaja znajduje się grób królowej Bony, żony króla polskiego
Zygmunta I Starego, która pod koniec swojego życia wróciła z Polski do
rodzinnego Bari, gdzie zmarła w 1557 roku. Królowej oddaliśmy hołd i u
stóp jej nagrobka złożyliśmy wiązankę biało-czerwonych kwiatów, przepasanych
wstęgą o polskich barwach narodowych.
Z Bari ruszyliśmy tzw. autostradą
słońca na północ. Po drodze odbiliśmy nieco w bok, aby zwiedzić obronny
zamek Castel del Monte, znakomity przykład średniowiecznego budownictwa
militarnego z XIII wieku, wpisany na listę Światowego Dziedzictwa Kultury
UNESCO. Rzeczywiście zamek zrobił na nas duże wrażenie.
U schyłku dnia zajechaliśmy
do San Giovanni Rotondo, gdzie znajduje się Sanktuarium Ojca Pio, które
zwiedziliśmy następnego dnia.
Tekst i zdjęcia: Teofil
Lachowicz
KLIKNIJ
NA ZDJĘCIE, ABY UZYSKAĆ POWIĘKSZENIE
.
.
.
.
.
..
.
.
.
.
.
.
..
.
.
.
..
.
..
.
.
..
.
.
.
..
..
.
.
.
Powrót do archiwum
wydarzeń |